wtorek, 28 lipca 2015

3. Feature behind the wall

Miłego czytania!
notka na dole :)
***

Tak jak myślałam. Był jeszcze przystojniejszy niż na Wikipedii. Trzeba jej pogratulować za  to, że wybiera same najgorsze zdjęcia, jako wizytówkę osoby. 

Światło podkreślało jego sylwetkę. Jedną rękę położył na framudze, a druga spokojnie zwisała wzdłuż jego ciała. Zmierzyłam go od stóp do głów. Miał jasnobrązowe rozczochrane włosy. Jego oczy były zaskakujące, hipnotyzujące i nie wiem jakie jeszcze. Iskierki w nich łączyły się z karmelem dzięki czemu powstał nowy kolor. Niesamowicie zarysowane kości policzkowe, jak i szczęka, a do kompletu nabrzmiałe usta od pocałunku i trzydniowy zarost. 

JAK MOGŁAM NIE ZAUWAŻYĆ TRZYDNIOWEGO ZAROSTU OD RAZU. Jezusie.

Był naturalnie opalony, po męsku. Strużki potu błyszczały delikatnie na jego ciele, a klatka piersiowa lekko się unosiła i opadała przez jego lekkie dyszenie. Tuż nad markowymi bokserkami i  mięśniami brzucha widać było pięknie wyrzeźbioną pachwinę w kształcie litery V.  Ech, dlaczego musiał mieć trzydniowy zarost.

Czułam ślinę przyjaciółek na karku. Patrzyły zaskoczone, tak samo, jak ja. Tak, był oszałamiający, ale to nie zmienia faktu, że ja, Elena Dunne jestem nieprzyzwoicie wściekła.

-Słuchaj, zwariuję, jeśli przez choć jeszcze jedną minutę będę zmuszona słuchać ciebie i twoich koleżaneczek! - krzyczałam, rozładowując napięcie i masując potłuczoną głowę. Byłam dumna, że mogłam się odezwać, bo dziewczyny za mną najwidoczniej połknęły swoje długie jęzory.

-Uspokój się. Jeśli chcesz możesz dołączyć. - Uśmiechnął się szeroko próbując mnie oczarować. Od razu było widać, że przywykł do dostawania tego, co chce. Z takimi mięśniami brzucha...nic dziwnego.

-Zgłupiałeś?! To, że jesteś niesamowicie gorący, nie oznacza, że wskoczę Ci do łóżka! Za kogo ty mnie masz! Może odrobina przyzwoitości, mam Cię dokładnie nad głową i nie mogę spać! Jezu co ja paplam...czemuż on nie jest pulchniutkim, grubiutkim sąsiadem?

-To co robię w swoim domu, to moja sprawa. Jeśli chcę mogę Cię wyrzucić, bo budynek nosi nazwę J.B Apartments, więc nie przeszkadzaj i rób swoje. - swawolnie wzruszył ramionami, a jego uśmiech zdradzał, że blefuje z wyrzuceniem na bruk. - Przyzwoitka.. -zripostował półszeptem.

-Żartujesz sobie? Przyzwoitka? To, że nie mam ochoty spędzić kolejnej nocy na słuchaniu Ciebie i twojego haremu, nie znaczy, że jestem przyzwoitką - odparłam oburzona. 

-Racja, jesteś gorsza niż przyzwoitka! Kto normalny przerywa człowiekowi podczas seksu, kobieto! - wysyczał mi w twarz. 

Nasza kłótnia wyglądała, jak sprzeczka dzieciaków w podstawówce o batony. O bardzo dobre batony.

Splotłam ręce na piersiach i dopiero przypomniałam sobie, w co byłam ubrana. BOŻE CO ZA WSTYD. Byłam z Annie i Julią na imprezie, więc nic dziwnego, że w ruch poszedł komplet od VS. Liczyłam na upojną noc i powrót mojego dobrego przyjaciela, który zamknął się za drzwiami z popcornem i czekał na dobry moment w moim nudnym życiu.
 
Ten dupek wędrował oczami po moim ciele. Perfidnie pewny siebie dupek. Bez skrępowania błądził po czarno-różowych siateczkach zakończonych w paru miejscach kokardką. Jestem idiotką, że zostawiłam szpilki na nogach, ponieważ one wysmuklały moje ciało. Nagle puścił do mnie oko cały czas z tą swoją figlarną miną. No pięknie. Teraz wiedziałam, że wszystkie głupoty, które wygadywał mój mniej przystojny, prawdopodobnie zazdrosny o Justina szef, to plotki. Przecież Justin Wallbanger był Bogiem Seksu. Bogaty, stanowczy, co najważniejsze z trzydniowym zarostem. Na jego widok czułam, że Orgazm wrócił, otworzył drzwi i krzyczał w niebo głosy "Ha Ha, Suko, wróciłem. tęskniłaś?"

Nie wytrzymałam, mimo że mnie pociągał w takim wydaniu, wpadłam w furię. - Aaach - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami do mieszkania, ciągnąc za sobą zamrożone dziewczyny. Przełożyłam ciało przez kanapę i krzyczałam w poduszkę. Zaraz. Skoro ja słyszę jego, to on może też słyszeć mnie.

- Boże, co za dupek! - krzyczałam celowo do przyjaciółek - Ma czelność walić w ścianę? W moją ścianę? Jaki z niego...

-Dupek. Tak, to już wiemy. - powiedziały jednocześnie dziewczyny nadal stojąc nieruchomo.

-Elena...czy ty widziałaś tę twarz?! - tyrała Julia, wymachując rękami - Pieprzona perfekcja! Jak mogłaś tak na niego naskoczyć?!

-Uspokój się, głowa mnie boli. To jest dupek i tyle! - moja tyrada nie miała końca.

-Cholera, ale bym go ujeżdżała...- wypluła Julia, a ja razem z Annie popatrzyłyśmy na rumieniącą się brunetkę.

-Ten DUPEK pewnie teraz leży przytulony do swojej Kocicy i śmieje się ze mnie. Widziałyście go? Patrzył, jakbym sobie coś ubzdurała! -syczałam, bliska granicy załamania głosu. - Chce wojny? Będzie ją kurwa miał! - wrzeszczałam, podnosząc się z oparcia mebla. Biegłam do lodówki po wino, zahaczając o laptopa i wleciałam z powrotem do salonu. Usiadłam na swoim ulubionym pisarskim fotelu. Na nim zawsze miałam świetne pomysły, a po alkoholu tym bardziej. Tarabaniłam go całą drogę z mojego rodzinnego domu, aż do Nowego Jorku. Teraz wiem, że było warto.

 Przyjaciółki przyglądały mi się z zaciekawieniem i czekały na wyjaśnienie - Czy mówiłam wam już, że mój Szef jest dupkiem? - trunek prosto z butelki wleciał do moich ust, gdy czekałam na załączenie się laptopa - Pierwszy dzień, a już dostałam takie zadanie, że aż zsiwiałam na samą myśl - sprzęt wydał charakterystyczny dla niego dźwięk, otworzyłam nowy projekt i kontynuowałam - Myślałam, że będę miała czas na zapoznanie się z sytuacją, ale nie, dajmy głupią Elenę Dunne na głęboką wodę. Idiotka przyjechała i myślała, że będzie załatwiała formalności i wydawała polecenia, nadzorowała pracę i sama wymyślała tematy do dziennika - ćwierkałam głosem Joshua.

-El, możesz wyjaśnić o co chodzi, bo jak na razie nic nie rozumiem, a ty? - A. zwróciła się do J.

-Nic a nic.- odpowiedziała z irytacją.

-Och, wybaczcie mi kochane, siadajcie. Już wyjaśniam - uderzałam klawiaturą wpisując nagłówek.

Prawdziwy Justin Bieber - relacja wściekłych sąsiadów

-Właściciel całej siedziby mojego wydawnictwa wymyślił sobie, że da mi zadanie skrytykowania Justina Biebera. Uwierzycie w to? Jak można skrytykować osobę, która przed chwilą proponowała mi prawdopodobnie najlepszy seks w życiu?! - Prawda uderzyła mnie w twarz. Niestety - Więc zamierzam napisać caluśką prawdę o tym frajerze. Będzie mi wciskał szalone pieniądze, żebym tylko odwołała swój materiał, ale ja powiem 'o nie! nic z tego!' i wygram. - mówiłam, powtarzając co jakiś czas czynność z winem.

-To brzmi niedorzecznie, ale..podoba mi się, serio - Julia wyszeptała Annie do ucha.

-To jest niedorzeczne! Elena, przemawia tobą gniew i alkohol, więc proszę Cię idź się połóż. Pomyślałaś, że możesz mieć przez to kłopoty? Ten facet ma kontakty na całym świecie, które Cie mogą udupić - Spierała się ta druga.

Annie zawsze miała w głowie coś racjonalnego, co powstrzymywało mnie i Julię od robienia różnych głupot. Tym razem, to nie jest głupota tylko walka, która będzie trwała aż do polania się krwi.

 Po chwili jednak obydwie przyjaciółki usiadły obok mnie, wyciągając po drodze kieliszki.

-Pijemy za gwiazdy i za twoje komiczne pomysły - Julia zaproponowała toast.

Będzie dobrze. Wygram, ale nie będę musiała wypalać cygara, aby uczcić podbój. A tak właściwie, to gdzie jest Clayton?

***

Dzyń, dzyń, dzyń!
Dźwięk ekspresu wybij mnie z uwagi, którą poświęcałam widokowi za oknem. Nalałam sobie kawy, uderzając się parę razy w twarzy, żeby odciągnąć myśli od męskiej dziwki, którą miałam za ścianą. Mamy kolejny dzień. Poprzednia noc dała w kość, nie przespałam dużo, pomysł nie wyparował z mojej głowy. Nadal tam siedział, intensywnie się kołysząc i czekając na wyjście. Zupełnie tak, jak jego znajomy...

Karma i woda dla Claytona były w misce - jak będzie chciał, to wyjdzie i zje - do pracy miałam na około godzinę czternastą - i to był plus tej roboty - więc spokojnie miałam czas, żeby przed nią zebrać myśli, malując.

Po dwóch godzinach błogiego relaksu usłyszałam pukanie do drzwi i głośne miauczenie. Otworzyłam i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stał tam wkurzający Wallbanger z kotem na rękach. Odwróciłam się w stronę misek i faktycznie były nieruszone przez kota, którego nawet nie było w mieszkaniu!

-Zawsze paradujesz w koronce? - Sugestywnie poruszył brwiami mój sąsiad, obczajając mnie.

Chyba nie muszę wspominać, że moja twarz teraz była koloru pomidora. Odebrałam od niego prawdopodobnie głodnego kota i dałam mu dojście do jedzenia. Wróciłam wzrokiem do mojego przekleństwa.

-Nic nie jest przypadkowe. Bielizna musi być piękna - przewróciłam oczami. - Jeśli, to wszystko, tooo - przeciągnęłam głoski, kiedy jego dłoń niebezpiecznie się zbliżała. Potarł palcami moją żuchwę, ścierając z niej zaschniętą farbę.

-A więc sztuka? - zapytał.

-Jest jak obraz, który umyka, gdy się go utrwali. - zaskoczyłam go, ale nie dał po sobie tego poznać

Telefon rozbrzmiał w jego apartamencie, uśmiechnął się i wrócił do siebie. Poruszał się z wdziękiem, giętki, jak niebieskie bóstwo, spełnione marzenie spółkowania. I nawet się nie pożegnał. Dupek. 

Byłam zła na kota, który tak po prostu zniknął mi z oczu. Ale również było mi go żal, kiedy pomyślałam, co musiał tam przejść. Żałowałam teraz tego, że nie nauczyłam go mówić, bo kto wie co skrywa sypialnia Nienormalnego Justina Biebera.

Dziwne uczucie przebiegło przez moje ciało, kiedy dotknęłam miejsca, gdzie dotknął mnie brunet. Wykonałam mistrzowski obrót na pięcie i pognałam pod prysznic. Musiałam pamiętać, jakim Justin był dupkiem, a nie to, jak wyglądał parę chwil temu. Uwierzcie mi, gorąco. Pod prysznicem próbowałam zmyć z siebie upokorzenie i frustrację. Oparłam głowę o ścianę kabiny.

Godzinę później, wychodząc z mieszania, rzuciłam ciche pożegnanie Clayton'owi, który najwidoczniej wtórował sobie rannego wyczynu. W duchu modliłam się, żeby na korytarzu przypadkiem nie natknąć się na którąś z dziewczyn z haremu. Na szczęście, teren czysty. Nasunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i od razu mój wzrok powędrował na jego furę. Trudno nie dostrzec cholernego Alpina B7.  Fura rymuje się z dziura, a w furze z dziurą można robić dużo rzeczy.

Kurwa. Elena, chyba mamy problem.

***
rozdział średni. na początku miałam wstawić tylko połowę, żeby wprowadzić was do akcji, która wkrótce będzie się rozwijać i małymi kroczkami wychodzić z ukrycia, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu i od razu przejdę do sedna.:) Mam nadzieję, że wam się podobał i zapraszam do komentowania! I przepraszam za opoznienie, ale wrocilam do pracy i nie mialam czasu sprawdzić i poprawic.
Buziaki x





sobota, 18 lipca 2015

2. Hearable harem

Miłego czytania!:)
edit: 15 komentarzy = nowy rozdział
***

(..) Oby poprzednia noc była tylko jednorazowym wybrykiem - pomyślałam. I cóż, powinnam tego żałować.

 ***

Łup.
 - O, tak.
 Łup. Łup.
 - O, tak. 

No świetnie...
Od razu wiedziałam, w którym kościele biją dzwony. Przebudziłam się szybciej niż myślałam. Łóżko na szczęście odsunięte było na bezpieczną odległość, więc nie czułam drgań. Nie możliwe, że tak dobrze myślałam po trzech butelkach wina przed pójściem spać. Bądźcie dumni.

- Justin, Oh, agradar mais rápido!

No jasne. Portugalka. Ten Justin, to ma powodzenie. Facet musi kochać podróże. Zapewne przywozi sobie z różnych krajów panienki, założę się!

Moją uwagę przykuło jęczenie Justina - niskie i gardłowe. Wsłuchiwałam się tylko w jego głos. Kiedy mruknął, ponownie zaczęło się walenie w ścianę. Zdecydowanie zmierzał do mety. Cholera jutro mam pierwszy dzień jako naczelna! Muszę się, do chuja, wyspać!

Łup. Łup. Łup. Ostatni stukot, jęk i przekleństwa z zachodnioeuropejskim akcentem. Potem nastała błoga cisza.

***

 Ziewnęłam i gotowa do rozpoczęcia pracy wysiadłam z taksówki, dając pieniądze kierowcy. Popatrzyłam na budynek biura, w którym miałam zacząć nowy rozdział mojego życia. Kto by pomyślał, że ja Elena Dunne będę kiedykolwiek sama sobie szefować. Wieżowiec znajdował się w tłocznej dzielnicy z niesamowitym widokiem na miasto.

Weszłam nieco ociężale do środka. W ogromnym holu na środku siedziała dziewczyna z laptopem i  słuchawką na uchu. Czarny żakiet i spodnie garniturowe trzy czwarte nieźle opinały się na jej kształtach, a długość jej nóg podkreślały czerwone szpilki z wąskimi noskami. Włosy idealnie upięte w kok i lekki makijaż sugerowały, że to nie brukowiec.

Podchodząc pewnie do blatu zaczęłam rozmowę - Przepraszam, jestem... 

-Elena Dunne! Dzień dobry - Przedstawicielka tej samej płci zerwała się z krzesła i porozumiewawczo kiwnęła na inną sekretarkę. Prawdopodobnie stażystkę.

Czekając na dalszy rozwój sytuacji powoli obracałam się wokół własnej osi, żeby obejrzeć wnętrze. Nowoczesny, ale wygodny styl. Tak jak lubię. Ciemne mahoniowe podłogi kontrastowały z jasnymi ścianami. Kolory były zupełnie inne od natury i szumu, który panował na zewnątrz. Cisza i spokój emanowały z każdą chwilą. Dam sobie głowę uciąć, że słyszę tykanie zegara.

 Dziewczyna pokierowała mnie dalej do windy, mówiąc od razu, na które piętro powinnam się udać. Było ich co najmniej czterdzieści! Tam zostałam przywitana na kolejnym holu przez cały zespół oraz Szefa Szefów - Joshua Parker - ciemnoskóry kierownik z urokliwym zarostem w czarnej koszuli schowanej w fioletowe spodnie garniturowe. Czarny krawat w typie śledzik krzyczał wprost, że on tym wszystkim rządzi. O, losie, jaki on przystojny. Orgazm, kochaniutki, czujesz jego wodę kolońską?
 - Przedstawiam wam Elenę Dunnę. Nową dyrektor naczelną naszej siedziby. - O tak, słuchajcie go, przybywam. - Przyjechała specjalnie z Kalifornii, żeby zająć miejsce na stanowisku starego Nicholasa, który był dla nas wszystkich wzorem. - Oczy wypalały mi dziurę w głowie. To naprawdę nie jest przyjemne. - Oprócz tego spotkanie w sali konferencyjnej odbędzie się godzinę przed moim wylotem do Europy, więc żadnych spóźnień. Elena - zwrócił się do mnie. W sposób jaki wymawia moje imię jest hipnotyzujący. - Chcę, żebyś Ty również pojawiła się na spotkaniu, mam coś dla Ciebie, co udowodni, że zasłużyłaś na awans - mrugnął do mnie, a moje ciało nagle się rozluźniło. - Okay.

Szef osobiście zaprowadził mnie do mojego gabinetu i pozwolił mi go urządzić, tak jak chcę. Przydadzą się tutaj łapska Julii, kiedy dowie się, że jest taka możliwość, nie odpuści. Joshua wyjaśnił, jakie są moje obowiązki, że często wylatuje do innych firm na świecie, dlatego muszę mieć wszystko pod kontrolą. Ogólnie próbował przyswoić mi w jak najbardziej delikatny sposób, że będę robiła za czterech w tej firmie i nie będę nawet miała czasu skorzystać z toalety. 

Kiedy wyszedł od razu zadzwoniłam do Julii, a ona jak poparzona wleciała do biurowca. Teraz mój gabinet mnie onieśmielał. Welurowe zasłony, ciemnoszare ściany, ciemne hebanowe biurko i fotel obleczony miękkim, złotym jedwabiem. Cały wytworny charakter i wymyślne dodatki tworzyły jedną, przejrzystą całość. 

Biegłam na spotkanie. Spóźniona. Byłam tak zajęta pisaniem sprawozdania z pierwszego dnia pracy i całego obeznania, że zapomniałam o tej felernej konferencji. Z impetem otworzyłam przeszklone drzwi i znowu wszystkich zgromadzonych tu wzrok mnie mordował. - Przepraszam za spóźnienie, nie mogłam... 

-Nic się nie stało, a teraz siadaj. Omawiamy nowy projekt, to może Cię zainteresować. - Oh, widzę, że w tej branży, zwłaszcza w Nowym Jorku ludziom przerywa się w połowie zdania. Okay.

Usiadłam na środku za wielkim stołem. Mój wzrok powędrował na etykietkę z moim imieniem. Wow. "Dr. naczelna, Elena Dunne." 

Moja wzruszona etykietą mina przerodziła się w obrzydzenie, kiedy usłyszałam...

- A więc, Justin.. - Czy ja jestem jakaś chora?! To imię mnie prześladuje na każdym kroku. - ..Bieber. Bardzo wpływowy biznesmen oraz nabywca najnowszych dzieł sztuki współczesnej z galerii Museum of Modern Art. - Spojrzałam na tablicę multimedialną, na której znajdowało się jego zdjęcie. Ten typek jest na Wikipedii! Mrugałam, jak w transie, kiedy przyglądałam się idealnej twarzy bez skaz, włosach na żel i miodowych oczach. Gdyby zobaczył go Kubuś Puchatek, tak łatwo by go nie oddał. Był przystojniejszy od cholernego Joshua. Zdecydowanie.

- Jego list polecający jest więcej wart niż wasza pensja i nagrody pieniężne. - Okay. - Zadaniem na najbliższe tygodnie jest napisanie artykułu o naszym Bieberze. Jest władczy i nieustępliwy. Kiedy widzi paparazzi, który robi mu fotki, natychmiast wykupuje jego kartę pamięci za kolosalne kwoty, a pojawiający się artykuł o nim w magazynach jest dla niego hańbą. Krążą historię, że ma wizyty u psychologa, bo sam nie radzi sobie ze swoimi problemami, a bipolarność, to jego drugie imię.

Przesadzacie. Popatrzcie tylko na tą mordkę. Czy taki misio może być aż tak nienormalny? 

-Oczywiście nie wszyscy zabiorą się za tą robotę. Elena. NO JASNE. Czytałem Twoje artykuły i jesteś naprawdę dobra w te klocki.

-E, nie ma sprawy, zabiorę się za to. -jąkałam.

-Wszyscy tu zgromadzeni są na Twoje skinienie, więc jeżeli będziesz potrzebowała pomocy, dodatkowych informacji, czy czegokolwiek wiesz do kogo się zwrócić.

Moja głowa kiwała głową na znak, że wszystko rozumie, ale przez ciało przebiegał paraliżujący dreszcz. To jest pierwszy dzień! dlaczego już dostałam najgorszą robotę?!

Koniec zebrania po całym dniu pracy, więc mogłam iść do domu. Zbierałam już swoje manatki z sali. Zostawiłam posegregowane papiery u siebie w gabinecie i wyszłam na powietrze.

*** 

Ani trochę nie byłam zmęczona. Aha, może trochę.Wieczorem umówiłam się z Julią i Annie, że wyjdziemy, by uczcić mój sukces. Wlałam w siebie morze tutejszego drinka manhattan i kilka kieliszków tequili. Kiedy dziewczyny odprowadzały mnie do drzwi mieszkania, zlizywałam z nadgarstka sól, której już dawno tam nie było.

-Annie jesteś taka śliczna. - ćwierkałam, opierając się o przyjaciółkę, kiedy wchodziłyśmy po schodach, bo upierałam się, że w windzie żyje przerażająco blada dziewczynka, która gdy tylko ma okazje obwiązuje Ci szyje drutem kolczastym. Uwierzcie albo nie, ale horrory nie są moją najmocniejszą stroną.

-Tak, tak Elena. - odpowiedziała znudzona.

Julia zaśmiała się czym zwróciła moją uwagę.

- A ty, Julia, jesteś najlepsza. I jesteś taka chudziutka. - Chichotałam, prawie przewracając się na stopniu.

-Annie, z łaski swojej, zapamiętaj, że ona nie może pić bez przekąsek. - Gderała Julia. 

- Halo, ja tu jestem! - krzyczałam wchodząc na ostatni schodek. Annie wzięła moją torebkę, wyjęła z niej klucze i otworzyła przede mną drzwi do apartamentu. Chciałam ją pocałować, robi dla mnie tak dużo, ale mnie odepchnęła.- Cuchniesz tequilą i desperacją.

W drodze do sypialni poczułam jak pokój się kręci. - Czemu pokój się kręci? Co zrobiłyście z moim mieszkaniem? Zabiję was jak podniosą mi czynsz! - Zaczęłam jęczeć, bo wszystko wirowało wokół mnie.

- Uspokój się, wszystko jest na swoim miejscu.- Dziewczyny stały przy drzwiach od mojego pokoju i uśmiechały się złośliwie. Okej, byłam wstawiona i co z tego. Widziałam je bardziej zalane niż ja w tej chwili. 

Zaczęłam się rozbierać, pozbawiona już chęci zabawy chciałam iść do łóżka i się wyspać. Najpierw kurtka, koszula, jeansy. Nie pytajcie dlaczego zostawiłam szpilki wciąż na nogach.

 Łup. Łup. 

- Ej słyszałyście to? - zapytała Annie siadając w nogach łóżka. 

- Annie, nic nie słychać. Chryste, wypiłaś więcej niż ona, czy jak.- Julia wyśmiała ją, przewracając oczami.

Żadna z nas się dalej nie odzywała. We trzy nasłuchiwałyśmy odgłosów z oddali. Po chwili dobiegł nas pojedynczy stukot, a po nim nastąpiło jęknięcie. Kto tym razem? Panna Krzykaczka, czy Portugalka?

-Ślicznotki, usiądźcie wygodnie. Za chwilę poznacie Pana Wallbangera*

Przyjaciółki wyglądały na zdziwione i dziwnie też popatrzyły na kota, który przyszedł do nas i wskoczył na łóżko. 

Cisza nastała. Cała nasza czwórka czekała na rozwój sytuacji. 

-O, tak. Mmmm.

Dziewczyny już wcześniej słyszały o mężczyźnie zza ściany, ale nie wypytywały o szczegóły. Nawet wtedy, kiedy prawie roztrzaskałam głowę o drewno na podłodze z jego powodu. Teraz we własnej osobie przedstawiam im Justina Wallbangera.

-Mmm, Justin - miau - o tak - miau miau - właśnie tu - miau.

Że co? Dziewczyna miauczała, czy mi się zdaje? Momentalnie Clayton oszalał. Rzucił się na ścianę, chcąc dostać się do źródła miauczenia. Dwie dziewczyny zerwały się z łóżka i zaczęły krzyczeć. Próbowałam złapać i uspokoić kota, ale bez skutku. Kot zaczął wołać za utraconym dźwiękiem. Kiedy w końcu się uspokoił, uciekł do kuchni.

Po całej akcji wybuchnęłyśmy śmiechem. 

-Co to ma być? - wyszeptała ledwo Annie.

-Tortura, która zatacza koło od dwóch nocy. - narzekałam.

-Czyli Justin Wallbanger od dwóch nocy posuwa tą kocicę zza ściany? - i kolejny napad śmiechu.

-O nie, ten facet założył własny harem. Dziś pierwszy raz mam zaszczyt słyszeć cholerną kocicę. Pierwszą noc spędziła tam Panna Krzykaczka, która wrzeszczała imię Wallbangera, jak opętana. Wczoraj pojawiła się panienka z Europy. Jak myślicie co robi? PODCZAS SZCZYTOWANIA KRZYCZY PO PORTUGALSKU! - alkohol powoli schodził, brak snu zaczął o sobie dawać znać. Czułam niepokojący stres, jeszcze chwila a wybuchnę.

-Więc teraz Twój sąsiad doprowadził kobietę do miauczenia? - dociekały wspólnie z niedowierzaniem.

-Jak widać. - Czując ogarniające mnie nudności oparłam się o ramię nie pamiętam której. -Boże, moja biedna ściana! - zawyłam żałośnie, słysząc stłumione przez miauczenie pojękiwania kolejne łomoty i uderzenia.

Łup. Łup. Łup. Obraz, który zawiesiłam z powrotem na ścianę spadł i uderzył mnie w głowę. Ramka była cała, ale głowa chyba nie.

-O, nie kurwa. Tak być nie będzie.- zerwałam się z łóżka i spuściłam do drzwi sąsiada, jak pies za mięsem. W tle słyszałam zdezorientowane głosy Annie i Julii, które za mną biegły, ale za wolno. Nie wiedziałam, że po drinkach potrafię być taka szybka.

Mocno uderzając piętami o podłogę, podeszłam do drzwi wejściowych. Nie byłam zła. Byłam wkurwiona. Zaczęłam łomotać pięściami w drzwi sąsiada. Waliłam mocno i długo, tak jak on to robił przed chwilą w swojej sypialni. Napięcie, które wreszcie znalazło ujście było tak silne, że żałuję, że nie zrobiłam tego już w pierwszy dzień.

Słysząc otwieranie zamków, nadal nie przestawałam tłuc. Przyjaciółki, jak to przyjaciółki. Próbowały mnie uspokoić, ale siła tysięcy wkurwionych klonów Eleny nie dawała za wygraną.

Drzwi zostały otwarte, a ja po prostu się gapiłam. Oto i on. Justin Wallbanger. I Justin Nienormalny Bieber. MOJA PRACA DOMOWA.

*Wallbanger to nic innego jak określenie, kiedy podczas stosunku wezgłowie łóżka uderza o ścianę i irytuje sąsiadów. Pochodzi z amerykańskiego slangu.

***
sorki za spóźnienie. musiałam poukładać kilka razy w głowie całą fabułę i jak chcę, żeby opowiadanie wyglądało. teraz wiem i zaczyna się akcja hehe. 
wow. chyba pierwsze opowiadanie gdzie tak szybko dochodzi do spotkania z Justinem :D 

co sądzicie? macie jakieś przypuszczenia, jak będzie przebiegała relacja Eleny i Justina skoro Elena ma pracę do odrobienia?
Buziaki x

inspired by books

niedziela, 12 lipca 2015

1. Chocolate Ice Cream


Miłego czytania.
 ***
Pierwszy poranek w nowym miejscu. Przez wczorajsze uniesienia sąsiadów nie wyspałam się, tak jak chciałam. Dzisiaj czeka mnie rozpakowywanie się. Dziewczyna została porządnie przerżnięta, miała orgazm i zasnęła. Mam nadzieję, że jest zadowolona. 

Zaparzyłam kawę i wpatrywałam się w panoramę Nowego Jorku. Pięknie tu. Czekając na upragniony awans, nie pomyślałabym, że to czas na przejęcie miejsca pracy, jako szef pracowników. Teraz czekam na upragniony orgazm, bo frustracja przez brak partnera już mnie nie bawi. Przyszedł czas na większą odpowiedzialność, wydawanie rozkazów i mniej czasu dla siebie, ale za to więcej zer na koncie! I własne biurko! W własnym biurze! Wyjdzie na to, że będę do trzydziestki harowała, pisząc artykuły aż w końcu zsiwieje, a Clayton pozostanie niewzruszony na swoim ulubionym parapecie. Oznaczył swoje terytorium od razu po przyjeździe, wparował jak głupi do apartamentu na ostatnim piętrze i dam radę przysiąc, że znalazły się na nim już jakieś zadrapania od tych cholernych pazurów.

Nie czekając od razu umyłam kubek po kawie. Niesforne, blond włosy zebrałam w kucyk i rozejrzałam się po otaczającym mnie armagedonie, bo ważne ile razy powtarzałam temu idiocie od przeprowadzek, że skoro na kartonie pisało "kuchnia", nie należało go dawać do łazienki. I tak zleciał czas do południa przekładając kartony z jednego pomieszczenia do drugiego.

Usłyszałam szamotanie się za drzwiami, a następnie dzwonek wiedziałam już kogo przyjąć. Moje dwie przyjaciółki; Annie i Julia. Właśnie kłóciły się, która da mi prezent do nowego mieszkania. Były urocze, ale błagam niech już się zamkną.

- Dziewczyny, błagam was, nie miałam za dobrej nocy. Co do jest do diaska - skierowałam swój wzrok na ogromny karton. - same wniosłyście to na czwarte piętro?! czy winda zaczęła działać?

-Oczywiście, że windą. Oszalałaś, nie wniosłabym tego sama, bo ta oczywiście boi się o paznokcie - Annie pokręciła głową. - Swoją drogą, przestań się już przeprowadzać! mam dosyć kupowania Ci prezentów.- Zaśmiała się i wykonała teatralny ruch rękami.

-Co to jest? Nie prosiłam was o żadne prezenty.

-Okaż wdzięczność, marudo. Po prostu to otwórz.

Zrezygnowana usiadłam na podłodze obok prezentu. Wstążka przywiązana do pudła nic nie zdradzała, a na pewno nie tego, co tam może być.

Odwiązałam charakterystyczną kokardę, otwierając pudło.- Dziewczyny! To zbyt drogie! - może i tak mówiłam, ale cieszyłam się, jak głupia.

Patrzyłam ze świeczkami w oczach na nowiuteńką sztalugę w żeliwnym kolorze, a przed sobą miałam pędzle, farby i nos ubrudzony jedną z nich.

Krzyczałam z zachwytu. - jest piękna! - dalej, napawając się idealnym wykończeniem, gładząc je i krawędzie obudowy. Teraz tylko trzeba ją złożyć. Westchnęłam urzeczona i przytuliłam do siebie karton, w którym znajdował się prezent.

-Zostawić was samych? - Zapytała Annie.
-Nie. Chcę, żebyście były świadkami naszej miłości. Dzięki. Wykosztowałyście się, ale naprawdę jestem Wam wdzięczna. - zapewniałam.
Miałam kiedyś sztalugę. Była brzydka, drewniana, ale używałam jej z przyjemnością. Do czasu aż Clayton zaatakował płótno z obrazem podniecającej kotki. I tak oto sztaluga odeszła w wielkim stylu, łamiąc się w pół.

Do końca dnia przyjaciółki pomagały mi z rozpakowywaniem kartonów i układaniem rzeczy w szufladach, na półkach, w szafkach. Julia, jako świetna projektantka wnętrz i obsesyjnie dbająca o szczegóły zajęła się zagospodarowaniem dalszej przestrzeni mieszkania. Nieubłagana w swoim zamiłowaniu do czystości. Julia była perfekcjonistką i pedantką. Stawała się przykładem tego, co z człowieka robi obsesyjne dążenie do doskonałości. Annie natomiast obijała się razem ze mną. Stare płyty winylowe doprowadziły do wspomnień, które były puszczane podczas, kiedy trzy dziewczyny przez okno od salonu głosiły wszem wobec, że są żywym dowodem na istnienie w przyrodzie prawdziwej przyjaźni między kobietami i manifestowały ją dalej na każdym kroku.

Po monotonnej pracy dumnie zasiadłyśmy na kanapie. Otworzyłyśmy butelkę taniego wina i rozmawiałyśmy. O wszystkim. Obecnie żadna z nas nie była w związku. Jedna wyłamywała się ze schematu, nie uprawiając niczego z nieznajomymi. Druga zaś nie ufała już facetom od momentu, kiedy zakochała się w dupku, który sabotował jej najważniejszą sprawę. Klątwa została rzucona. Ale chyba ich przeklęcie nie było tak silne jak moje. Nadal utrzymywały kontakt ze swoimi orgazmami. Przeszedł mnie aż dreszcz, kiedy wspominam tą felerną noc, kiedy mój odszedł w zaświaty. Do tamtej nocy byłam zwolenniczką teorii, że seks jest jest jak lody czekoladowe. Nawet jeśli nie smakuje, to i tak jest całkiem niezły. Teraz nie znoszę lodów.

Nie umknęła im uwaga o sąsiadach, którzy już w pierwszą noc nie dali mi spokojnie spać. Zaczęły wypytywać o szczegóły, kiedy dwadzieścia minut później usłyszałyśmy głosy. Moi głośni sąsiedzi! O mało co nie wybiłam zębów, kiedy potknęłam się o jeden z pustych już kartonów, który czekał razem z innymi na wyrzucenie, biegnąc do drzwi, żeby wyjrzeć na korytarz przez wizjer. Jestem nienormalna. Julia i Annie przyglądały się ciekawskimi oczami, a ja wręcz nie mogłam się powstrzymać przed podglądaniem.

Niewiele widziałam, ale słyszałam ich rozmowę.

-Witaj Justin.

Oh, czyli już wcześniej musiał pozbyć się krzykaczki, która wykrzykiwała imię Justina - Przynajmniej założyłam, że tak miał na imię - w tej całej ferworze. Poważnie, raczej nie mogła sobie wymyślić tego imienia. Jest wiele innych i to bardziej seksowych, które można wołać.

A więc "Pa, pa Panno Krzykaczko", mam nadzieje, że już więcej nie raczysz swoimi wrzaskami grać oszałamiającej muzyki w trakcie CISZY NOCNEJ.

Mocno przyciskałam oko no wizjera, jak zupełnie szurnięta.

-Inez, miło Cię widzieć. - złożył na jej ustach cholernie namiętny pocałunek.

Aha. Czyli Panna Krzykaczka, to nic poważnego. Ciekawe. Dwie kobiety na dwie noce. Męska dziwka.

Odeszłam od wizjera zmarnowana, wiedząc już, jaka noc mnie czeka. Machnęłam ręką na dziewczyny, otwierając w trakcie drugą butelkę rubinowego półsłodkiego.

***
Kolejna noc nie zapowiadała się ciekawie. Jednak, kiedy odprowadziłam pijane przyjaciółki prosto do taksówki postanowiłam razem z kotem obejrzeć kolejny odcinek Dance Moms, który ciekawie się zapowiadał. Moje uzależnienie to wino i seriale! hip hip hura. Parę godzin później relaksowałam się w mojej stylowej wannie na złotych nóżkach. Mówiłam już jaka jest stylowa? Tak? Więc będę dalej mówić. Zapach ulubionych olejków otulał zasobną łazienkę. A wina nigdy mało.  
  
Szykując się już do spania, popatrzyłam na oprawione fotografie, które wisiały nad moim łóżkiem. Rodzinne fotografie i przyjaciół były wszędzie. Annie fotografowała dosłownie wszystko, dlatego jest więcej moich zdjęć z nimi niż z rodzicami. Annie jest pokręcona, ale poważna, kiedy trzeba. W pracy porządkiem przerażała nawet sędziów. Najbardziej seksowny adwokat w mieście? To właśnie Annie. Na jej ławie leżały zawsze w równych rzędach zatemperowane ołówki, kilka kartek i nic więcej. Ci, którzy z nią przegrali charakteryzowali ją jako seksownego humanoida z przerośniętym ego. Kończąc ze łzą w oku, z rozmysłem zdjęłam fotki ze ściany. Nie chciałam ryzykować. Stałam i nasłuchiwałam odgłosów zza ściany. Cisza na froncie. Zapowiadało się dobrze. Oby poprzednia noc była tylko jednorazowym wybrykiem - pomyślałam. I cóż, powinnam tego żałować.
*** 
chapter inspired by the books.
Witam was oficjalnie w pierwszym rozdziale opowiadania!!!!!!
Piszcie co myślicie na temat opowiadania niżej! Błagam! haha
Następny rozdział na dniach wtorek/środa ;)))

ps; włączyłam moderowanie komentarzy, żeby żaden mi nie umknął, bo uwielbiam je czytać i każdy będzie publikowany. Buziaki.




piątek, 10 lipca 2015

0.2 prologue

Prolog

Łup.
-O, tak.

Łup, Łup, Łup.

Co, do cholery?

-Jezu, cudownie, o tak.

Wystraszona zerwałam się z łóżka, nerwowo rozglądając się po obco wyglądającym pokoju. Pudła na podłodze, stosy papierów przygotowane do pracy, zdjęcia oparte o ścianę. Musiałam to sobie przypomnieć. Moja sypialnia w nowym mieszkaniu.

-Mmmm. Właśnie, tak, skarbie. Tak mi rób. Nie przestawaj!

     O, raju....
    
Położyłam dłonie na kołdrze, skupiłam się na głaskaniu eleganckiego splotu materiału. Nawet na wpół śpiąco zachwycało mnie zdobienie mojej pościeli. Usiadłam, przetarłam zaspane oczy i popatrzyłam na ścianę za moimi plecami, spalając się rumieńcem, na to, co mnie obudziło. Dotykanie kołdry od razu przykuło uwagę mojego kota Clayton'a, który wskoczył na mebel i domagał się pieszczenia. Słuchając jego mruczenia, nadal oswajałam się z nową przestrzenią.

   
Przestronne pokoje, drewniane podłogi i szerokie przejścia. Był tu nawet kominek! Ale i tak nie wiem, jak rozpalać coś takiego. Odkąd pamiętam, uwielbiałam ustawianie pamiątek i figurek nad kominkiem i tylko po to był mi on potrzebny. Cóż. Dziś się tu wprowadziłam. Dzień spędzonym na przeprowadzce i ostatnimi poprawkami nad artykułem do pracy mogłam uczcić kąpielą w stylowej wannie na złotych nóżkach tak długo, aż skóra na dłoniach pomarszczyła mi się jak rodzynka.

Później położyłam się do łóżka, rozkoszując się odgłosami nowego domu i ruchu ulicznego razem z kojącymi tupotami łap ciekawskiego kota. Clayton ma nieobcięte pazury....
   Z zadowoleniem zapadłam w łagodny sen, dopóki gwałtowna pobudka o...niech no sprawdzę...drugiej nad ranem mnie nie zaskoczyła.

   Próbując unormować oddech, wpatrywałam się w ścianę i powoli doprowadzałam się w stan relaksu. Na darmo, bo zagłówek mojego łóżka poruszył się, właściwie to uderzył w ścianę.

  To są chyba jakieś żarty!

  -Oooo, Justin. Cudownie. Mmm.

  Litości, błagam.

   Zirytowałam się jeszcze bardziej przez to co działo się za ścianą. Jeden rzut okiem na kota i mogłabym przysiąc, że właśnie do mnie mrugnął. Zdaje się, że mnie też przydałoby się trochę takich atrakcji....

                                                                   **************
Czytasz = Komentujesz! dziękuję!
Witam was w prologu i początkiem pierwszego rozdziału mojego nowego opowiadania. Umówmy się, że za 5 komentarzy, opublikuję nowy rozdział. :) Miłych wakacji!

poniedziałek, 6 lipca 2015

0.1 storyline

Fabuła

Elena, dopiero rozwijająca się dziennikarka, miłośniczka obrazów i właścicielka kota, właśnie wprowadziła się do fantastycznego mieszkania w Nowym Jorku. Wszystko poszłoby idealnie, gdyby nie jej nowy sąsiad - Justin - i jego nocne fantazje...
Kiedy kokieteryjne zwyczaje Justina kolejny raz wyrwały Elenę ze snu, wszystko posunęło się za daleko. Dziennikarka szczerze zaczęła nie cierpieć swojego sąsiada, a on jako zabójczo przystojny, bogaty i szanowany mężczyzna nic sobie z tego nie robił.
Elenę ogarnia niepokój, kiedy po zawartym sojuszu zaczyna darzyć uczuciem głośnego sąsiada, a to dlatego, że jako dziennikarka popularnego magazynu, ma go obsmarować w jednym artykule, niczym bułkę masłem.
Czy dadzą radę utrzymać pokój? A może zauważą, że coś między nimi się dzieję? Czy Elena wykona swoją robotę, czy rzuci wszystko i da się porwać w wir miłości? A co, jeżeli piep­rzo­na, le­gen­darna miłość za­kaza­na istnieje?


*******
inspired by the book