środa, 27 stycznia 2016

7. Raging storm

Miłego czytania!:)
***

Leżałam i masowałam się po brzuchu. -Te pulpety były najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam! - wykrzyczałam w zachwycie z podniesionymi rękoma. Znasz to uczucie, kiedy Twoje podniebienie zamienia się w niebo, żołądek delektuje się każdym kęsem, a później rozłożony na kanapie czeka na deser? No, to ja w tym momencie. Byłam najedzona do granic możliwości, ale zjadłabym jeszcze troszkę. Nigdy nie miałam nic lepszego w ustach. Oczywiście, przyznałam to po kilku sprośnych żartach na temat wkładania tego i owego do ust. Generalnie, robił genialne pulpety.

 -Co lubisz? - zapytał

-Co?

-Co lubisz?

Musiałam aż się wesprzeć na łokciach. Jeszcze raz. - Co?

-No wiesz...w wolnym czasie, o czym marzysz, cokolwiek. - czuł się zażenowany, no zupełnie tak, jak ja.

-Zaskoczyłeś mnie. - odpowiedziałam, kiedy on nalewał do kieliszków kolejną porcję nietaniego wina. Obserwowałam go niczym farbę na płótnie. Jego ruchy. To, jak się poruszał było nienaturalnie uzależniające. - No więc - kontynuowałam - nie wiem od czego zacząć.

-Od jedzenia - Zaśmiał się. O kurwa.

-Popcorn

-Co? - teraz on pytał

-Cholera, kocham popcorn! - wykrzyczałam po pijaku.

-Dobrze się składa. - odłożył filmy, które wybierał i poszedł do kuchni. Po kilku minutach wrócił z porcją ciepłego, ociekającego masłem, słonego popcornu.

-Lubię też auta - unikałam jego wzroku - Bentley GT - przeciągałam. Oczywiście żartowałam, ale powiedział coś przez co wytrzeszczyłam oczy, a garść popcornu, którą włożyłam do buzi chciała się ewakuować.

-Myślę, że da się coś z tym zrobić - mrugnął

Stało się. Doskoczył do mnie, jak do dziesięcioletniego dzieciaka. Krzyczał, żebym kaszlała i podniosła ramiona. Klepał mnie po plecach aż przełknęłam na spokojnie cały przysmak. Ale wstyd. Ten jakby nigdy nic się nie przejął. - Co dalej?  - Odchrząknęłam

-Em, no, lubię też oglądać filmy - trzeba mieć wiedzę, żeby samemu wódki nie pić. Ja jej nie mam więc do końca życia będę sama. Jeśli wiecie co mam na myśli, bo każdy do chuja lubi oglądać filmy! Żenada!

- To za łatwe! - Tak, zgadzam się Bieber - Każdy lubi filmy. Który oglądamy?

- Point Break. Wiem, ale co innego mam Ci powiedzieć - Gestykulowałam rękami - Sama nie wiem co lubię!

- Na pewno jest coś, o czym wiesz tylko Ty. A ja chcę Cię poznać. - No i kolejna fala kaszlu. Tym razem po winie.

- Okej! Mam coś!

-O tak! Dajesz dziewczyno!

- Lubię wstawać dużo wcześniej i po prostu być pierwsza na nogach. Co się nie sprawdza, bo mieszkam sama z kotem, a koty dużo śpią. Bardzo dużo.

-Lubię chodzić boso po drewnianej podłodze.

-Lubię też malować, ale po długiej przerwie ze świadomością, że nie pamiętam, jak to się robi. A tu miła niespodzianka, bo jednak wiem. - cichy śmiech.

-Rzadko mam czas na czytanie książek, ale lubię siedzieć w bibliotece na podłodze. Nie czytać. Po prostu siedzieć.

-Serio? - zaintrygowany Bieber. Zanotować.

-Tak, wiesz, te regały, ten kurz i studenci mnie odprężają.

Śmialiśmy się i rozmawialiśmy, tak zajęci sobą, że nie zauważyliśmy, kiedy skończył się film, którym w ogóle się nie zainteresowaliśmy. Pochłonięta gadaniem o sobie, odpowiadanie na jego pytania sprawiły, że zupełnie zapomniałam o nim. O zdobywaniu informacji do artykułu. Mina mi zrzędła, a alkohol szybko uleciał z mojego ciała. Tak właściwie, nic o nim nie wiem. - Ile masz lat? - wypaliłam.

- Dwadzieścia sześć, a Ty?

-Dwadzieścia pięć. Pochodzisz z Nowego Jorku?

-Nie. Z Kanady, ale całe życie mieszkałem w Pensylwanii.

-Gdzie dokładnie? Filadelfia?

-Pittsburgh.

-Nigdy tam nie byłam, a to nie jest daleko od Nowego Jorku. Masz rodzeństwo?

-Siostrę. Młodszą siostrę. - Uśmiechnął się na jej myśl, tak bardzo, że aż sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu szerokiego, jak banan.

Cieszyłam się z tego wieczora z Justinem, ale wiedziałam, że trudno mi będzie zachować relacje zawodowe, jeśli oczekuje ode mnie czegoś więcej. I to jest to nad czym muszę popracować. Intuicja podpowiadała mi, że właśnie tak było, i żebym uciekała, jak najdalej gdzie pieprz rośnie. On myśli, że świetnie się dogadujemy. I faktycznie, jest tak, ale racjonalna ja wie, że łączy nas tylko moja praca. I to, że pukał w moją ścianę.

Westchnęłam. W myślach już dobierałam synonimy do artykułu. Przekręciłam się na bok i bardziej wyciągnęłam. Totalnie się najadłam i w końcu robiłam się śpiąca. Justin położył się obok, bo miał szeroką kanapę. Położył rękę nieco wyżej, żeby było mu wygodniej i dosłownie lekki ruch wystarczył, żeby wtulić się w niego na całego. Patrzył na mnie w zamyśleniu. Chyba mu chodziło to samo po głowie.

Chciałam się wtulić? Może.

Chciał mnie przytulić? Zdecydowanie Tak. W końcu nie mam na sobie majtek.

-A, chrzanić. Będę się tulić. - Oznajmiłam i przekręciłam się tak, że moja twarz była pochłonięta jego świeżym zapachem. Pachniał, jak wiosenny deszcz.

-Czy ty mnie właśnie powąchałaś? - spytał.

-Być może - przyznałam.

-I jak wypadam?

-Pachniesz in­te­ligen­cją.

-Inteligencją?

-Tak. To naj­bar­dziej po­ciągający za­pach na świecie. 

Pachniało nie jak za­pach, tyl­ko jak człowiek, który pachnie. Gdy­by użył te­go pachnidła człowiek, który sam pachnie jak człowiek, mieli­byśmy wrażenie, że jest obok nas dwóch ludzi. Nie ważne. Nieza­leżnie od te­go czy za­pach jest miły czy nie, obej­mo­wanie mężczyzn przy­pomi­na zwyk­le al­bo tu­lenie się do szym­pansa, al­bo do nag­robka... mężczyźni "poz­wa­lają" ci się objąć bądź też próbują czym prędzej przeob­ra­zić tę naj­rozkoszniej­szą chwilę w orgię. Mimo że jedną rękę przerzuciłam przez jego tors, a drugą pod poduszkę, to nogi miałam przy sobie. Wszyscy wiemy dlaczego. I aż taka pijana nie jestem. A ten niczego nie próbował.

Wydawał się być zadowolony, ale udawał zaskoczonego. Od razu otulił mnie sobą, a ja leżałam otoczona męskim czarem.

***

Po kilku godzinach obudziłam się rozpalona ciepłem, które biło od, zdecydowanie większego niż mój kot, osobnika. Jednak nie tylko ja się ocknęłam. Pan Bieber również słyszał, to nieustające walenie do drzwi. No proszę, a myślałam, że wszelkie pukania, stukania, walenia zniknęły. Wprawdzie nie były to moje drzwi, ale irytowało tak samo.

Wygodna, jak na kanapę, sofa podniosła się, kiedy ciężar jego ciała odszedł. Przetarłam zaspane oczy i lustrowałam mojego towarzysza. Podszedł do drzwi i bez patrzenia w wizjer - i może to było błędem - zamaszyście je otworzył. Momentalnie na jego ramiona wskoczyła rozochocona Inez. -Justin, kochanie!- Tak. Brazylijka. Portugalka. Cokolwiek. Tak. Z nieziemskim tyłkiem i cyckami. Tak. Lepszymi od moich. Nic tu­taj nie roz­prasza. Ani za­pach, ani wygląd, ani to, że pier­si są zbyt duże.

Ja jedyne co robiłam, to leżałam. W wymiętej sukience, prawdopodobnie rozmazanym makijażem i tragedią na głowie. Tragedią, bo tego nie da się nazwać włosami. Mam dwa mózgi. No­woczes­ny i sta­roświec­ki. No­woczes­ny sza­nuje twoją wol­ność, upa­ja się to­leran­cją, wy­kazu­je zro­zumienie. Sta­roświec­ki chce mieć cię na wyłączność, nie ma za­miaru się z ni­kim dzielić, pod­ska­kuje przy każdym nies­podziewa­nym te­lefo­nie, wpa­da w popłoch na wi­dok ta­jem­nicze­go rachun­ku z res­taurac­ji, posępnieje kiedy poczu­je na to­bie ja­kiś no­wy za­pach, drży, kiedy zaczy­nasz dbać o kon­dycję al­bo ku­pujesz no­we ub­ra­nia, na­biera po­dej­rzeń, kiedy uśmie­chasz się przez sen, czu­je żądzę mor­du na samą myśl, że obej­muję go in­na ko­bieta, że czy­jeś ra­miona spla­tają się na jego szyi, że czy­jeś uda roz­chy­lają się pod nim...Chociaż nie powinnam tak myśleć. Rozsądek tak podpowiadał, a emocje się z nim zgadzały. ALE CZEMU TA KOBIETA PRZYSZŁA O TEJ GODZINIE. Do jego cholernego mieszkania. Ma chcicę, czy co?

Ale, jak godna rywalka wstałam, obciągnęłam białą tkaninę i ubrałam z powrotem szpilki. Byłam wściekła. Pieprzony bogacz. Wydawało mu się, że może mnie przyćmić. Okej, na początku tak było, i nadal myślałam o nim, nie chcąc o nim myśleć. Im bar­dziej o nim myślałam, tym większą czułam wściekłość, a im większą czułam wściekłość, tym bar­dziej o nim myślałam dop­ro­wadzając się do ta­kiego sta­nu, że nie mogłam już te­go znieść. Zat­ra­ciłam poczu­cie rozsądku. Wściekłość na włas­ne niedołęstwo, głupotę, błędy męczy mnie więcej jeszcze niż praw­dzi­wa rozpacz.  - Ty pieprzony dupku. - Krzyknęłam,stojąc zaraz za potężnymi barkami.

-El, wytłumaczę - no tłumaczył się i to jak.

-Żartujesz? - wyśmiałam go. Byłam całkowicie spokojna.

-Inez - zwrócił się do niej - umawialiśmy się na jutro na śniadanie - widać, że władał nim stres, ale nadal postępował bardzo profesjonalnie. Głos mu nie drżał, jak jakiemuś facetowi z dennego show.

-Nie mogłam się doczekać, żeby znów Cię zobaczyć. Specjalnie wzięłam wcześniejszy lot przed Twoją porą nocną. - kulała angielskim z jej portugalskim akcentem

-Dupku, nie wiedziałam, że masz porę nocną! - znów wykrzyczałam, wymachując rękoma, będąc kompletnie ignorowaną.

-Możesz przestać się drzeć?! - okej, stracił cierpliwość.

-Ja się nie drę!

-Wiedziałaś, że kłam­stwo głoszo­ne ja­ko praw­da dop­ro­wadza do wściekłości?!

-Ja nie jestem wściekła!

-Oczywiście, że jesteś wściekła! Mogę Ci to wytłumaczyć?!

-Nie! Daj mi wino, ja teraz mówię! - rozglądałam się w poszukiwaniu butelki

Mogłoby się wydawać, że nasza kłótnia trwała wieki i była gorsza od tej podczas naszego pierwszego poznania. Pół nadzy walczyliśmy o cukierki. Zupełnie, jakby to było wczoraj. Kompletnie nawalona trochę po­his­te­ryzowałam, po­wyty­kałam mu błędy, po­wiedziałam jaka jestem na niego wściekła i roz­mazałam makijaż. Było warto, bo teraz pewnie, by mnie tu nie było z głową nowego materiału i nie robiłabym tego samego, czyli histeryzacja, krytyka hipokryty i rozmazany makijaż.

Przez jakiś czas trwaliśmy w takim chaosie, dopóki nie usłyszeliśmy płaczu, który rozniósł się po mieszkaniu i korytarzu przez otwarte do tej pory drzwi. Hm, no to nie ja płakałam. Biebera nawet nie podejrzewam. Cholerna Inez z Brazylii właśnie się poryczała, jak mały bachor!

-Jezu, Elena, widzisz co zrobiłaś. - hipokryta. Oh, role się odwróciły, bo jeszcze niedawno, to on mnie nazwał hipokrtyką

Wybuchnęłam śmiechem. - Po raz kolejny. Żartujesz sobie ze mnie?

-Inez, czemu płaczesz? - pytał, jak taki potulny misio.

-Wy- wy tak krzyczycie, a-a ja nie wiem, czemu, wiesz, ze jestem delikatna i mało odporna na ha-hałas. - wybełkotała. Ja to w sumie nic nie zrozumiałam. 

-Lepiej będzie, jak już pójdziesz - zwrócił się do mnie. 

-Niech Ci będzie - wymierzyłam siarczystego przyjaciela krótkowzrocznego w jego brązowe tęczówki i trzasnęłam drzwiami. 

I znowu byłam wściekła! Kiedy ko­bieta chodzi wściekła, nie py­taj, dlacze­go. Naj­wy­raźniej nas­tał Dzień Gniewu. Na­leży uk­ryć się w schro­nie i pocze­kać, aż przej­dzie nawałnica.

***

CZEEEEEEEŚĆ!
co tam hehe
dużo próśb, dużo wejść; nowy rozdział VOILA + drama; nie ma za co 
czy tylko mnie irytuje felerna Inez XDDDDDDDDDDDD?
dobra kocham was, mam dziś dobry humor;)
J.

 

 
 



5 komentarzy:

  1. Dużo się dzieję. Swietny. Kocham mocno

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo się dzieję. Swietny. Kocham mocno

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo się dzieję. Swietny. Kocham mocno

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam z utęsknieniem na nowy rozdział, nie zawiodłam się. Początek wszystko supi, miło i przyjemnie, ale kiedy babka z babką zaczynają o siebie rywalizować, to nie może skończyć się dobrze. Zastanawia mnie, czy Elena jest o niego zazdrosna, bo coś tam małego poczuła do niego, czy może tak dla samej zasady, bo ma mniejsze cycki czy coś. Czeka na następny :)
    third-time-lucky-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń