sobota, 30 stycznia 2016

8. Beware From the Alcohol

Miłego Czytania! ;)
notka na dole
Zapraszam do zadawania pytań! ASK

***
Zanim weszłam do mieszkania drzwi, którymi przed chwilą trzasnęłam znów się otworzyły. Aż za szybko. Odwróciłam się, a w nich stał zmieszany Justin. - Nadal mamy pokój? - zapytał.

Przewróciłam oczami - trzasnęłam drzwiami, swoimi drzwiami. Chciałam skręcić do kuchni, kiedy wystraszyło mnie walenie. - Elena, czy nadal mamy pokój?! - wrzasnął 

-Odwal się, dupku! - tym razem ja - jak nie ściana, która jest cienka jak prześcieradło, to teraz drzwi! Nie masz dość?!

-Nie przestane walić dopóki nie odpowiesz, czy mamy sojusz!

Łup. Łup. Łup.

-Nie! Nie mamy! A teraz won, zanim zadzwonię po policję!

Walenie ustało, a ja w końcu mogłam odpocząć. Było późno, myśli dosłownie rozrywały mi głowę. Od jej pulsacji rzuciłam się na czekoladę i alkohol. Słodycz w nad­mia­rze, to rzecz obojętna, serio, a żądza prze­jada się równie prędko, jak cukier. Jeżeli chodzi o alkohol, to boję się tego, jak będę jutro się czuła, po tylu promilach, więc wolę być cały czas trochę pijana.

Nie żałowałam go. Naprawdę go nie żałowałam. I o matko, jakie on umie przyrządzić pulpety. W męskich ramionach, jest to poczucie bezpieczeństwa, którego mi w życiu trzeba. A w jego ramionach, silnych i umięśnionych, to już w ogóle. Jednak w mojej głowie zaświeciła się lampka kontrolna, która ostrzegała przed zbytnim zbliżeniem się do Wallbangera. Musiałam być ostrożna. Mówią, że os­trożność jest matką po­wodze­nia. To niep­rawda, bo gdy­by była os­trożna, nie zos­tałaby matką, a kiedy na­dejdą nie­szczęścia, za późno na ostrożność.  

Podobaliśmy się sobie i to bez wątpienia. Jednak jego kręci ognisty i długodystansowy seks. Okej, mnie też, ale on ma harem, a ja wolne od facetów. Więc lepiej trzymajmy się od siebie z daleka. Tak będzie najlepiej dla rozprawki o nim, której pierwszą część muszę oddać już za dwa dni.

Wzięłam kota pod pachę, bo potrzebowałam teraz męskiego towarzystwa, w drugiej ręce trzymałam resztę zaczętej czekolady. Weszłam do łóżka całkowicie, przygniatając Clayton'a. Nie przejmowałam się teraz ubraniem. Zestresowana, objedzona czekoladą i z kotem, który wydawał z siebie dźwięki wołania o pomoc, zasnęłam.

***

Kolejne uczucie nie do opisania. Poranek przyszedł, tak szybko, że czułam się, jakbym zamknęła oczy na sekundę i pojawił się nowy dzień. Bez sensu.

Obudziły mnie rażąco-przerażające promienie słońca, które całkowicie oślepiały moją spuchniętą twarz. No nie czułam się teraz, jak milion dolarów, a kiedy spojrzałam w lustro - zdecydowanie też, tak nie wyglądałam. Przyłożyłam dłoń do warg i zrobiłam wydech, a potem szybko powąchałam. 
Róże, to to też nie były.

Pochylałam się nad umywalką w łazience. Westchnęłam. Pozwoliłam sobie na chwilkę fantazji i wspomnień z poprzedniego dnia. Na szczęście moja wewnętrzna dziwka szybko się ogarnęła, bo naj­bar­dziej prze­rażającym dźwiękiem na świecie jest bi­cie włas­ne­go ser­ca. Nikt nie lu­bi o tym mówić, ale to praw­da. Jest to dzi­ka bes­tia, która w sa­mym środ­ku głębo­kiego strachu do­bija się ol­brzy­mią pięścią do ja­kichś wewnętrznych drzwi, by ją wypuścić. Boję się? Jak cholera.

Poruszałam się po kuchni w ciszy, bo każdy najmniejszy dźwięk doprowadzał mnie do szału. Nawet nakrzyczałam na kota za to, że jego chrupki wydają okropnie głośny dźwięk, kiedy sypie się je do miski. A to przecież nie była jego wina.

Odmierzyłam sobie część zmielonych ziaren kawy i zalałam wrzątkiem. Pochylałam się nad kubkiem z kawą, podpierając czoło całkowicie skacowana. - Właściwie, jaki jest dzisiaj dzień? - zapytałam sama siebie. I stało się. 

Pędem zerwałam się do szafy, żeby wybrać jakąś przyzwoitą spódnicę. Ubierałam się w pośpiechu i nie zwracałam uwagi na to, że z przodu bluzki miałam metkę. Wybiegłam z mieszkania, rozumiejąc, że winda będzie jechała wieki, dlatego wybrałam schody. Zbiegając o mały włos bym się nie zabiła, a kiedy pokonywałam ostatni stopień, przypomniało mi się o kluczach do auta i telefonie. - Kurwa! - krzyk rozniósł się po klatce schodowej. Biegłam w służbowych szpilkach po schodach. Nie było to wygodne. Zabrałam wszystko, co potrzebne z szafki, biorąc przy okazji torebkę z dokumentami. Po raz kolejny kilkadziesiąt stopni schodów i ciężkie metalowe drzwi oddzielające korytarz od klatki schodowej do przebrnięcia. Karciłam siebie w myślach za słabą kondycję. Mo­ja kon­dycja jest bar­dzo zła, tak więc co chwi­le łapałam za­dyszkę. Wsiadając do samochodu już widziałam przed sobą licznik szybkości, który osiąga maksymalną prędkość. Kiedy dotarłam pod biurowiec byłam usatysfakcjonowana; korki, skleroza, śmierdzący oddech nie powstrzyma mnie przed oddaniem ciekawych informacji o Bieberze i cieszyłam się, że wreszcie się ich pozbędę. Jednak tak się nie stało. Pocałowałam klamkę. PRZECIEŻ DZISIAJ JEST, KURWA, SOBOTA. Moja głowa opadła bezczynnie na kierownicę i rozbrzmiał dźwięk klaksonu.

Postanowienie na dziś? Zero alkoholu do trzydziestki.

Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do najważniejszych pań w moim życiu. - Macie ochotę na śniadanie?

*** 

-Chyba się nie zakochałaś, co? - dopytywała się Julia, jedząc swoje jajka z bekonem. Była niedziela. Umówiłyśmy się na śniadanie. Typowo babskie śniadanie w ulubionym bistro Annie - Bo, ile razy ten fagas Ci się śnił? 

-Zakochać? Zwariowałaś? To idiota. 

-Oczywiście, że się nie zakochała! Nie pozwoliłabym jej na stracenie stołka u Joshua. - dopowiedziała Annie, odgarniając włosy z ramienia i wprowadzając tym w zachwyt cały stolik prawników, którzy nie spuszczali jej z oczu, odkąd weszła. 

Julia rozsiadła się wygodnie na krześle, przyglądając mi się tym wzrokiem, przez który moja twarzy wyglądała teraz, jak wielki pomidor. - Odczep się, małpo - patrzyłam na nią, rumieniąc się ze złości.

-Właśnie, odczep się, małpo. El dobrze wie, że nie...- Annie zatrzymała się w pół słowa, krzycząc na całą knajpę. - KURWA ELENA!

Wzrok ludzi od razu skierował się na nas, jakby nie mieli nic innego do roboty. 

-Kurde, Elena, błagam powiedz, że się w nim nie zakochujesz. Bo się nie zakochujesz, prawda? -naburmuszyła się Annie.

-Oczywiście, że nie, wy wariatki!

Julia poklepała mnie po ramieniu. - Ale jest niezły, co?

-Pewnie, że tak! Ale jest też bogatym snobem i dupkiem! 

-Nie do wiary, że poprzedni sąsiedzi Cię nie ostrzegli. -powiedziała Annie, przejeżdżając palcem po szklance.

-Nie mogli, bo nikt tam nie mieszkał wcześniej. Wydawało mi się to super, teraz już tak nie jest. Nawet jeśli, to Justin dużo podróżuje, sam mówił i tak mówią sąsiedzi z dołu. Mieszka tam odkąd kupił budynek i nazwał go swoim nazwiskiem. Dupek, co? - Uświadomiłam sobie, że uzbierałam dość sporo informacji o nim, ale nadal nie wystarczająco.

-Wydaje mi się, czy wy niedawno zaczęliście mieć ze sobą spokój?

-Tak, ale w piątek po wernisażu, wbiła do niego ta, co krzyczy po portugalsku, kiedy szczytuje. On się wkurzył. Ja się wkurzyłam. Ogólnie dużo trzaskania drzwiami. I zamiast w ścianę, walił tym razem w drzwi. 

-Kiedy oddajesz artykuł? - zaciekawiła się Julia. 

-Pierwszą część w poniedziałek, a drugą za parę tygodni, może dłużej. Nie publikujemy po części, bo wszystko musi ze sobą współgrać i wszystko musi być w nim zawarte. Wydaje mi się, że Joshua musi to jeszcze sprawdzić.

-To może w następny weekend czas na jakąś imprezkę? - Annie klasnęła w ręce, a Julia od razu się zgodziła.

-Ale ma być kulturalnie. - pogroziłam palcem.

Wróciłyśmy do jedzenia. Do ożen­ku pot­rze­ba ko­biety, z którą człowiek nie tyl­ko chętnie by się przes­pał, ale jeszcze miał ochotę na wspólne śniadanie. Kochałam jeść śniadania.

-A masz z nim sprośne sny? Opowiadaj. - jedna zaczęła z ogromną radością.

Odpłynęłam do tych kilku nocy w ciągu dwóch tygodni, kiedy nawiedzały mnie sny z Wallbangerem w roli głównej. Sny nie mówią nam o tym, co się zdarzy, ale o tym, co dzieje się te­raz. Nie mówią przyszłości, ale od­kry­wają te­raźniej­szość, dokład­niej niż wiel­ka myśl. Sny pod­po­wiadają ci, kim jes­teś, zwłaszcza po dniu, który zamącił ci w głowie i zdruz­go­tał, zmuszając do obo­wiązków i pod­porządko­wania się re­gułom. Niektóre były przyjemne, a nie które takie, które zmuszały do obudzenia się z krzykiem. Sen, każdy sen, jest jak psycho­za. Ze wszys­tkim, co do niej na­leży: po­mie­sza­niem zmysłów, sza­leństwem, ab­surdem. Ta­ka krótkot­rwała psychoza. 

-Proszę dokończyć jeść, moje panie - poinstruowałam, kiedy zobaczyłam, że obydwie przyjaciółki czekają na dokładną relację.

***

Poniedziałek. Godzina 6:03. Zamykałam właśnie kartą swoje drzwi, które, albo mi się wydaje, po waleniu obluzowały się z zawiasów. To co dopiero jest ze ścianą... Przeszłam przez korytarz, docierając do windy. Półprzytomna kliknęłam guzik. Byłam tak przejęta dzisiejszym dniem, że nie zauważyłam towarzysza obok mnie. 

-Cześć - przywitał się. 

Nie odpowiedziałam mu.

-Słuchaj naprawdę nie chcę się kłócić.

Spojrzałam w jego oczy. Kurde, dostaję paranoi, bo widzę w nich ból, smutek, żal. Nie wiem, ale na pewno jest spięty wcześniejszymi wydarzeniami. 

-Musisz naprawić moje drzwi. - odezwałam się, a kątem oka, kiedy już odwróciłam głowę, widziałam uśmiech, który mówił, że wygrał.

-Co z nimi nie tak? - zapytał

-Przez twoje silne łapy wyglądają, jakby za chwilę miały wypaść z zawiasów. - zaśmialiśmy się

-Załatwione, naprawię je dzisiaj jeśli przyjmiesz przeprosiny.

Znów się nie odezwałam.

-Mam czekać? - podniósł brew - Będę czekać.

-Nie czekaj. Przy cze­kaniu nie budzisz się o 5 ra­no, re­zyg­nując z naj­lep­szych snów. Nie przychodzisz także z te­go po­wodu już przed 7 do biura. Przy cze­kaniu mle­ko nie tra­ci dla Ciebie smaku. Więc nie czekaj. - Wyciągnęłam rękę. - Sojusz.

Uścisnął ją, a iskierki z jego oczu jakimś magicznym sposobem przepłynęły do moich przez moją rękę, brzuch, zostawiając tam miliard czegoś, co ludzie nazywają motylami, klatkę piersiową, prosto do oczu. I wtedy zrozumiałam. Naprawdę lubię tego faceta i jego dziwactwa. Chyba lu­bię kom­pli­kować so­bie życie, jak­by już sa­mo w so­bie nie było wys­tar­czająco skomplikowane.

***

 
Dziękuję za czytanie! Dziękuję za 17k wyświetleń! Dziękuję za komentarze! To motywujące:)
Wydaje mi się, czy piszę coraz dłuższe rozdziały;))))))))?
Piszcie przemyślenia. Impreza to dobry pomysł? bo wiecie przyjaciółki Eleny zawsze potrafią ją w coś wpakować. A co z dalszą częścią publikacji? sama się nie napisze.
Buźki.
J.
30.01. godz. 4:00 nad ranem. tak, nad ranem. rozdział jeszcze nie opublikowany. stwierdziłam, że napiszę coś jeszcze i jakoś to wygląda. Żałuję, że nie zabrałam się za to wcześniej. Przez ostatnie dni ociekam weną. Oho! i właśnie słyszę swojego brata jak wraca z imprezy :D taki urywek z życia haha. Wracając. Przez ostatnie dni też dużo czytam. Dokładniej przez dwa dni przeczytałam jakieś 2000 stron. Nadrabiam dni ferii, w które nie robiłam nicccccccc;)

Nie wiem jak to będzie z rozdziałami, jak wrócę do szkoły. A to już w poniedziałek! EJ! Tak jak Elena obawiam się poniedziałku! PRZYPADEK? NIE SĄDDZĘĘĘĘ. W każdym razie, zobaczymy. Wyjdzie w praniu:)


7 komentarzy:

  1. Jezu masakra ja też nie chce iść do szkoły ;( rozdział cudny i czekam na kolejny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny czekam na kolejny / ps wspieram ciebie w bólu NIE CHCE DO SZKOŁY UGHH

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo jeju kocham tego bloga. Ja też nie chcę do szkoły:(

    OdpowiedzUsuń
  4. ja czekam na ten artykuł o Justinie!

    OdpowiedzUsuń
  5. W 2 dni 2000 stron aaaaaaaa jak? No, czuję że ich sojusz za długo nie potrwa, bo może i Wallbanger jest ugodowy, ale Elena zdecydowanie nie i pokój zostanie zerwany, gdy pojawi się babka, która szczytując zacznie krzyczeć po francusku/rosyjsku czy coś. Jestem ciekawa, co tak naprawdę kryje w sobie Wallbanger bo umiłowanie seksu to raczej nie jego pełna twarz. Wydaje się skomplikowany. Wenyyyyy :)
    third-time-lucky-jbff.blogspot.com
    priest-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. xpaulina1994x7 lutego 2016 14:41

    To opowiadanie nie pozostawia nic do życzenia. Jest wprost genialne. Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny.
    Xo

    OdpowiedzUsuń
  7. xpaulina1994x7 lutego 2016 14:43

    To opowiadanie nie pozostawia nic do życzenia. Jest wprost genialne. Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny.
    Xo

    OdpowiedzUsuń